poniedziałek, 10 lutego 2014

✧1✧ Początki bywają trudne...

    Rok szkolny zaczął się już dawno, a ja musiałam po raz kolejny zmienić szkołę. Nie mogłam poradzić sobie z emocjami, a to wszystko przekładało się na naukę. Przestałam zaliczać egzaminy, bardzo często zdarzało mi się wagarować, miałam coraz gorsze stopnie, aż w końcu pojawiało się pismo adresowane do mojego brata - jedynego prawnego opiekuna, że zostałam wydalona ze szkoły. Wszystkie te problemy zaczęły się odkąd moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. 
    Kiedyś miałam przyjaciół, chłopaka, ludzie w szkole mnie szanowali. Straciłam chęć do kontaktów z ludźmi. Wolałam trzymać się na uboczu, ponieważ bałam się ponownego odrzucenia. Samotność bolała mniej niż życie w śród ludzi, którzy prawie na pewno za chwilę Cię odrzucą. Jedyne oparcie miałam w bracie, który przejął rolę naszych rodziców. Starszy brat jednak musiał zacząć zarabiać, jeśli chciał utrzymać naszą dwójkę. Sama chciałam podjąć jakąś pracę dorywczą, jednak on zabronił mi, mówiąc żebym najpierw skończyła szkołę. Twierdził, że sam da radę utrzymać nas dwoje. Z tego powodu bardzo rzadko go widywałam – rano odsypiał pracę, a kiedy wracałam ze szkoły jego już nie było albo siedział ze swoimi kolegami. Gdybym nie pokłóciła się z tatą, przed ich wyjazdem na spotkanie biznesowe, może bardziej skupiałby się na drodze i nie doszłoby do wypadku. Pewnie nigdy nie dowiem się jaka jest prawda. Louis nie chce ze mną rozmawiać na ten temat, a policji zakazał udzielania jakichkolwiek informacji odnośnie tej sprawy. 
    – Lux za chwile się spóźnisz! – usłyszałam głos Louisa dobiegający z kuchni.  
    Dzisiaj po pracy wyjątkowo nie poszedł spać, żeby zrobić mi śniadanie, aby choć trochę poprawić mi humor w pierwszy dzień nowej szkoły. 
    Wpakowałam do plecaka jakiś zeszyt, który mógłby posłużyć mi jako brudnopis i kilka książek na dzisiejsze lekcje. Wyszłam niechętnie z pokoju kierując się do holu. Może i śniadanie poprawiło mi humor, ale na krótko bo kiedy tylko pomyślałam o tym, jak źle z pewnością będę traktowana w nowej szkole i jak mocno ludzie zniszczą mi życie po raz kolejny, żołądek podchodził mi do gardła i miałam ochotę zapierać się rękami i nogami by tylko zostać w swoim pokoju i zamknąć drzwi na klucz. 
    Ubrałam na nogi nowe, czarne vansy, które Louis kupił mi specjalnie na rozpoczęcie mojego roku szkolnego, chociaż ja i tak wolałabym swoje stare znoszone i wyblakłe trampki. 
    – Powodzenia młoda. – stał oparty o framugę drzwi prowadzących do kuchni, ze skrzyżowanymi rękami na piersi i przyglądał mi się uważnie z lekkim uśmiechem.  – Tylko pamiętaj o uśmiechu. – dodał kiedy zakładałam moją ulubioną jeansową kurtkę i miałam zamiar już wyjść. 
    – Dzięki, zapamiętam – uśmiechnęłam się sztucznie do niego.  
    Przewrócił oczami i odepchnął się od futryny stając na równych nogach. Poklepał mnie lekko po ramieniu idąc w stronę swojego pokoju, ja tylko westchnęłam smutno i wyszłam z domu. 
    Do szkoły poszłam na piechotę, ponieważ nie była bardzo oddalona od mojego domu, ale też dlatego, że nie znałam jeszcze rozkładu jazdy autobusów miejskich. Louis kiepsko wytłumaczył mi którędy mam iść. W pewnym momencie trochę się zgubiłam, ale na szczęście jakaś uprzejma pani wskazała mi właściwą drogę do szkoły. Żałowałam, że kogokolwiek zapytałam się o drogę, wolałam zgubić się w tym mieście niż iść do nowej szkoły i poznawać nowych ludzi. W moim przypadku to nigdy nie kończyło się dobrze… 
    Kiedy dotarłam przed budynek szkoły zadziwił mnie jego ogrom i dzięki planowi budynku, który załatwił mi Louis u dyrektora, mogłam bez problemu się tutaj odnaleźć. Gdybym się zgubiła z pewnością nie miałabym odwagi odezwać się słowem do kogokolwiek. Przez te kilka chwil, kiedy wpatrywałam się w cały budynek, zdążyłam znienawidzić to miejsce z całego serca. 
    Powoli zbliżałam się do wejścia czując na sobie spojrzenia wszystkich osób znajdujących się na placu. Kątem oka dostrzegłam siedzące na murku cztery, prawie identyczne dziewczyny. Stały obok siebie, jakby ktoś zrobił kopiuj-wklej… Tylko jedna wyróżniała się bardziej. Czym? Po prostu miała kilogram więcej tapety na twarzy. Czy one to sobie szpachelkami nakładają? Domyśliłam się, że jest czymś w rodzaju "szefowej" tych lalek Barbie.  
    – Co za ofiara…– powiedziała jedna z nich na tyle głośno bym mogła to usłyszeć. 
    Przyśpieszyłam kroku. Nie miałam zamiaru wdawać się w żadne konflikty. Już pierwszego dnia mnie oceniają, a nawet jeszcze dobrze nie dotarłam do szkoły. 
    Weszłam do budynku i spojrzałam na mapkę. Teraz powinnam mieć matematykę na drugim piętrze. Szybko ruszyłam w stronę schodów, starając się nie zwracać na siebie uwagi.
    Na drugim piętrze niedaleko klasy, w której miałam mieć zajęcia, stała grupka chłopaków. Już jedno spojrzenie w ich stronę wystarczyło, bym domyśliła się, że nie są to milutcy chłopcy. Mijając ich, jeden z nich zwrócił na mnie uwagę i zlustrował mnie wzrokiem. Dreszcze przeszły mi wzdłuż kręgosłupa. To był ten typ bad boya, którego każdy się boi, a każda dziewczyna na niego leci. Każda… poza mną. 
    Weszłam szybko do klasy i zajęłam swoje ulubione miejsce w ostatniej ławce. Było mi tu najlepiej, gdyż nikt na mnie nie patrzył i nie szeptał o mnie za moimi plecami. Włożyłam słuchawki do uszu, aby nie słyszeć komentarzy dotyczących mojej osoby. Wyciszyłam cały świat, skupiając się wyłącznie na głosie Lany. 
    Mimowolnie spojrzałam w stronę drzwi. Stał tam dość wysoki chłopak, najwyraźniej z mojej klasy. Rozmawiał z jednym z tych, którzy stali przed salą lekcyjną. Nie wyglądał na typowego bad boya a jednak się z nimi zadawał, chyba że to tylko grzeczna rozmowa dotycząca jego długów. 
    Mogłabym opisać go jednym zdaniem, jak każdego chłopaka w tej klasie, jednak był warty poświęcenia większej uwagi. Miał ciemne i delikatnie kręcone włosy, mniej więcej do połowy jego szyi. Nie mogłam przyjrzeć się dokładnie jego twarzy, ponieważ stał bokiem do mnie. Zlustrowałam wzrokiem jego ciało, uprzednio rozglądając się po klasie czy przypadkiem ktoś mi się nie przygląda i nie zacznie mówić, że się do niego ślinię. Ubrany był w zwykły czarny T-shirt, który opinał się na jego umięśnionych ramionach. Sądząc po budowie jego ramion pomyślałam, że pewnie musiał mieć pięknie wyrzeźbione mięśnie na brzuchu. Na nogach miał najzwyklejsze, jasne jeansy. Nic specjalnego, a jednak przyciągnął moją uwagę, bardziej niż jakikolwiek bad boy czy ci mający markowe ubrania i mocno dbający o swój wygląd bogacze.  
    Nasz wzrok spotkał się na moment, ale ja szybko odwróciłam głowę w stronę okien. Przez chwilę w mojej głowie pojawiła się głupia myśl, że chciałabym znaleźć się w jego silnych ramionach, ale szybko ją odrzuciłam. Kiedy kątem oka zobaczyłam, że idzie w moja stronę moje serce nagle przyspieszyło. Niestety nieznajomy usiadł w ostatnie ławce w rzędzie obok. Był prawie na wyciągnięcie ręki i może gdybym była bardziej odważna zapytałabym czy mogłabym usiąść obok niego. Przez chwilę poczułam się zawiedziona, głupie uczucie bo nawet się nie znamy. Siedział akurat pod oknem więc mimowolnie mój wzrok powędrował z obrazu za oknem na jego twarz. Ktoś kto teraz by na mnie spojrzał z pewnością pomyślałby, że miałam na niego ochotę. Na nieszczęście odwrócił wzrok w moją stronę, speszyłam się. Przygryzł wargę patrząc na mnie, a ja uśmiechnęłam się i szybko odwróciłam wzrok na mój długopis. Był cholernie seksowny zagryzając wargę. Czy mogę już zemdleć? 
    Chwilę przed dzwonkiem do klasy weszła grupka dziewczyn, były to te, które stały przed budynkiem. Świetnie… po raz kolejny trafiłam do klasy z pustymi dziewczynami, chociaż nie można oceniać książki po okładce, prawda? Na pewno są miłe i się z nimi zaprzyjaźnię…  
Zrobiło się małe zamieszanie w klasie. Wciąż zajęta długopisem i muzyką płynącą z moich słuchawek, a bardziej myślami o nieznajomym, nie zauważyłam kiedy stanęła nade mną królowa plastiku. 
    – Zajęłaś moje miejsce, dziewczynko! – krzyknęła ze złością, więc mimo słuchawek nie dało się tego nie usłyszeć. Po całym pomieszczeniu chórem rozniosło się złośliwe "uuu" – Zabieraj swoje rzeczy i wypad! 
    Podniosłam głowę, wyjmując słuchawki z uszu i zauważyłam wściekłą twarz plastikowej lali. Może to niemiłe, ale nie sądziłam, że lalki wyrażają jakieś emocje. 
    – Zostaw ją Barbara... Jest nowa, miała prawo nie wiedzieć – usłyszałam nagle męski głos, dobiegający spod okna. Mimowolnie odwróciłam głowę w tamtą stronę i ujrzałam loczka, który z jak najbardziej poważną miną patrzył na plastikową królową. 
    Albo śniłam w tym momencie, albo ten przystojniak właśnie stanął w mojej obronie. Pokręciłam lekko głową, lecz to nie był sen, to była rzeczywistość. Patrzyłam właśnie na małą sprzeczkę tych dwoje… o mnie? Nie… to nie mogło się dziać. 
    – Ej ty… ymm… – odezwał się nieznajomy. – Tak ty… usiądź koło mnie, jest tu wolne miejsce. 
    Barbara trochę się odsunęła i z nadal wkurzoną miną oraz założonymi na piersiach rękami czekała aż się ruszę. 
    Bez zastanowienia wzięłam swoje rzeczy i zajęłam miejsce obok mojego "wybawcy" bliżej okna. Nie miałam zamiaru więcej wchodzić w drogę tej jędzy. Znów zaczęłam bawić się długopisem skupiając na nim swój wzrok i modląc się by klasa nie zaczęła się ze mnie śmiać. Kompletnie nie wiedziałam jak się zachować siedząc z nim, czy mu podziękować. 
    – Jestem Harry. – usłyszałam głos chłopaka, powoli podniosłam głowę i spojrzałam na niego. – A ty jesteś Lux, prawda? 
    Pokiwałam tylko twierdząco głową, zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć. Nawet nie zapytałam skąd zna moje imię. Przecież jestem tutaj pierwszy raz, nie mogliśmy się wcześniej spotkać. Z opresji uratował mnie nauczyciel wchodzący do klasy. 
    – Dzień dobry kochani. Na wstępie chciałbym przedstawić wam naszą nową uczennicę… – skierował swój wzrok na mnie. – Lux Tomlinson… pokaż się nam kochanieńka. 
    Wstałam z miejsca i ze sztucznym uśmiechem obróciłam się w kierunku reszty klasy mówiąc tylko ciche "cześć". Nikt nie pytał o nic, skąd się wzięłam i jaka jest moja historia. To dobrze, nie lubiłam mówić o sobie. 
    W czasie lunchu, żeby nikomu nie wchodzić w drogę, udałam się na koniec stołówki. Wcześniej upewniłam się gdzie usiadła Barbara wraz ze swoją armią, żebym przypadkiem znów się jej nie naraziła. Raczej nikt nie chciałby ze mną usiąść. W końcu zostałam ofiarą… Wyśmiana przez królową plastiku i całą klasę. Czułam się świetnie w towarzystwie samej siebie. Takie życie mi odpowiadało. 
    – Mogę się dosiąść – usłyszałam głos chłopaka, który jeszcze niedawno staną w mojej obronie. 
    – Jasne… - odpowiedziałam siląc się na uśmiech. 
    Czułam się dziwnie z myślą, że tak nagle zaczął się mną interesować obcy chłopak. Jestem mu bardzo wdzięczna, że obronił mnie przed Barbarą, ale zadawanie się ze mną to towarzyskie samobójstwo.  
    Gdy Harry siedział obok mnie nie wiedziałam co powiedzieć. O czym mam z nim rozmawiać? Cisza między nami stawała się coraz bardziej niezręczna, a ja nie miałam pojęcia jak ją przerwać. 
    – Znasz tu kogoś? – zapytał po chwili chłopak. 
    – Nie... – odpowiedziałam z obojętną miną. 
    – To dobrze... To znaczy wiesz, możemy się lepiej poznać. 
    Patrzyłam na niego, zaskoczona jego słowami. Przez chwilę pomyślałam, że może robi to z litości. Nie wydawało mi się, abym znalazła z nim wspólny język. Nagle milion pytań zalało moją głowę, z jakiego powodu ktoś taki chciałby się ze mną zadawać.  
    – Jesteś strasznie cicha, wiesz?- powiedział po chwili ciszy, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech – Na prawdę chciałbym Cię poznać. 
    – Nie jestem za bardzo ciekawą osobą – w moim głosie pojawiła się obojętność. 
    – Każdy jest ciekawy na swój sposób, Belle. – na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, a na policzkach zarys dołeczków.  
    Belle? Jego francuski akcent mnie zaskoczył. Jestem zwykłą dziewczyną, żadną pięknością. Naszą rozmowę, o ile dało się to nazwać rozmową, przerwała Barbara. 
    – Spójrzcie! OFIARA próbuje poderwać…– rzuciła w stronę innych przechodząc obok nas. Na jej słowa wszyscy obecni zaczęli się śmiać.  
    Zrobiło mi się słabo i miałam ochotę zapaść się pod ziemię słysząc jej słowa. Teraz wszyscy będą myśleć że kleję się do pierwszego lepszego. 
    – Hej, Lux nie przejmuj się nią... – powiedział Harry kładąc dłoń na moim ramieniu. Lekko się wzdrygnęłam pod wpływem jego dotyku. – Co ona Ci zrobiła, Barbara? 
    – Nie potrzebne nam takie nie wiadomo co... – prychnęła machając włosami i poszła w kierunku wyjścia ze stołówki. 
    – Nie bierz tego do siebie. Najwyraźniej zazdrości Ci tego, że jesteś naturalnie piękna. Ona może jedynie pochwalić się, sporą ilością tapety na twarzy i armią lalek Barbie. – stwierdził, wzruszając lekko ramionami. 
    Zawstydziły mnie jego słowa. Już dawno nie słyszałam żadnego komplementu z ust chłopaka. Harrego znałam zaledwie dwie godziny, a już przyprawiał mnie o motylki w brzuchu. To nie jest normalne...  
    Dopiero teraz, kiedy się we mnie wpatrywał, mogłam dokładniej przyjrzeć się jego twarzy. Jego głębokie, zielone oczy zdawały się być pełne tajemnicy. Na pierwszy rzut oka wszystko w nim zdawało się być doskonałe. Nawet drobne blizny na prawym policzku. To był właśnie ten typ, który może mieć każdą. Wystarczy że rzuci kilkoma komplementami, uśmiechnie się odsłaniając dołeczki i koniec... Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki dziewczyny mu ulegają. 
    Dzwonek na kolejną lekcje przerwał tą dziwną wymianę zdań. Nie odpowiedziałam mu nic, tylko uśmiechnęłam się lekko, patrząc niepewnie w jego oczy. Wzięłam torbę i ruszając w stronę korytarza, szukałam w niej mojej niezawodnej mapki. 
    – Już ode mnie uciekasz? – usłyszałam za sobą głos chłopaka. Złapał mnie za ramię i zatrzymał. 
    – Ymm… nie uciekam... – wzruszyłam lekko ramionami odwracając się w jego stronę. – Po prostu jestem tu pierwszy dzień i wolałabym się nie spóźnić na żadną lekcję. 
    – Jakaś Ty poukładana. – zaśmiał się. 
    – Coś Ci nie pasuje? Może... lepiej zostaw mnie w spokoju i idź do swoich przyjaciół. – odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie. 
    – Przepraszam. – powiedział szybko, idąc za mną.– Nie chciałem Cię tym urazić, Belle. No bo widzisz... ja nie mam tutaj przyjaciół, to znaczy tutaj w szkole. Więc może usiądziemy razem na następnych zajęciach? Co my to mamy… 
    Zdziwiło mnie że nie miał tu żadnych przyjaciół. Widziałam przecież jak rozmawiał z jakimś chłopakiem. Widocznie oni nie byli z tej szkoły. 
    – Biologię. – powiedziałam obojętnie, odwracając się do niego. Było w nim coś, co nie pozwalało mi się na niego gniewać. – No dobrze, skoro chcesz to możemy usiąść razem. 
 
***
 
    Zauważyłam, że chłopak tak samo jak ja zawsze zajmuje w klasie ostatnią ławkę. Siedzieliśmy w ciszy obok siebie. Starałam się nie zwracać na niego uwagi, ale czułam na sobie jego wzrok. To było niezręczne.  Próbowałam jakkolwiek skupić się na zajęciach, lecz nie mogłam. Harry pozbawiał mnie zdolności racjonalnego myślenia, a moje serce najwyraźniej próbowało wyskoczyć z klatki piersiowej. Nawet go nie znam, a sama myśl o nim przyprawia mnie o dreszcze. 
    Po skończonych zajęciach ruszyłam w stronę najbliższego przystanku autobusowego. Musiałam sprawdzić w końcu rozkład jazdy, bo nie chciało mi się ciągle chodzić na piechotę. Sprawdzając rozkład westchnęłam głośno, bo autobus, którym dojechałabym prawie pod sam dom, odjechał jakieś pięć minut temu, a kolejny był dopiero za trzydzieści minut. Nie wiedziałam gdzie są inne przystanki blisko mojego domu, więc nie miałam pojęcia którym autobusem mogłabym jechać. Chcąc nie chcąc musiałam wracać na piechotę. 
    Po drodze, w którejś z mniejszych uliczek, zauważyłam zwalniający samochód. Mimowolnie spojrzałam w jego stronę, ale nie zwróciłam uwagi kto siedział za kierownicą, a boczne szyby były przyciemniane. Poczułam lekki niepokój, ostatnio za dużo naczytałam się o porwaniach. Zaskoczyło mnie kiedy szyba zaczęła się opuszczać, a ja zobaczyłam znajomą burzę loków. 
    – Hej, podwieź Cię? – zapytał z lekkim uśmiechem, patrząc na mnie przez okulary przeciwsłoneczne. 
    – Nie mam daleko do domu, ale byłoby miło gdybyś mnie podrzucił. – uśmiechnęłam się delikatnie do niego. Nawet nie zastanawiałam się w jaki sposób mnie znalazł, być może był to czysty przypadek. 
    Kiedy wsiadałam, zostałam obdarowana szerokim uśmiechem, który mimo wszystko potrafił poprawić humor. To był dopiero mój pierwszy dzień w tej szkole, ale pomyślałam, że mogę spróbować nawiązać nowe znajomości. Tym bardziej, że chętny sam się znalazł.  
Podałam mu adres zapinając pasy. Zdziwiłam się, że ten gadatliwy chłopak przez całą drogę w ogóle się nie odezwał. Sama niczego nie mówiłam, bo nigdy nie wiedziałam jak zacząć rozmowę z nowo poznanymi osobami. Przecież nie będę rozmawiać z nim o pogodzie... 
Po kilku minutach zatrzymał się pod moim domem. 
    – Dzięki za podwózkę. – spojrzałam w jego stronę, uśmiechając się lekko. Usłyszałam jego głos dopiero kiedy otworzyłam drzwi. 
    – Mogę przyjechać po ciebie rano, jeśli chcesz. 
    – Nie... Dam sobie radę. – wysiadłam z auta i jeszcze raz spojrzałam na niego kiedy zamykałam drzwi. 
    Powoli weszłam na ścieżkę prowadzącą do drzwi. Kiedy stanęłam przed drzwiami na moment odwróciłam się i zdziwiłam się widząc, że on nadal tam stoi. Miałam wtedy wrażenie, że ciągle na mnie patrzy. Dopiero gdy otworzyłam drzwi usłyszałam jak odjeżdża. Ku mojemu zdziwieniu zastałam Louisa, siedzącego przy stole w kuchni i pijącego kawę. 
    – Cześć siostra. Kto to był? Mam być zazdrosny? – zapytał Lou odstawiając kubek z kawą na stół. 
    – To chłopak z mojej nowej klasy. Jechał akurat w tą samą stronę, więc mnie podrzucił. – wzruszyłam lekko ramionami. – Nie znam jeszcze tej części miasta... 
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź poszłam do swojego pokoju. Odłożyłam plecak koło biurka i rzuciłam się na łóżko. Pierwszy dzień w nowej szkole był bardzo męczący, zresztą jak każdy inny w poprzednich szkołach, ale czułam, że to nie będzie to samo. 

10 komentarzy:

  1. Eeee.... Masz talent dziewczyno ale ta. Troche za smutne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe! Wciągnęło mnie od pierwszego zdania. Zastanawiam się jakich innych przyjaciół ma Harry? Ciekawe ile skrywa tajemnic? Hmm, może przyjaźni się z Louis'em ? Taka moja fantazja :) Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Piszcie szybko! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg *.* masz talent. Poprostu boskie <3 czekam na następny roździał dodawj szybko bo już się doczekać nie moge :D napewno będe czytać tego bloga XD <3 pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże to jest świetne <3 już cię kocham xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne. ♥
    Koocham. ♥♥
    Na pewno będę czytać więc piszcie szybko następne blogi. ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się tylko bohaterka jakaś brzydka :p

    OdpowiedzUsuń
  8. Harry bardzo szybko się nią zainteresował i szczerze powiedziawszy zaskoczyło mnie to. Nie sądziłam, że będzie tak lgnął do kontaktu z nią. Ale Lux jest twarda, chyba rzeczywiście nie sprawia jej przyjemności przebywanie wśród ludzi, bo wydaje się być bardzo oschła dla Harrego. I widać, ze boi się zaufać. Ciekawi mnie czy i w jaki sposób chłopak do niej dotrze. No i czy utrą wreszcie nosa Barbarze.
    Pozdrawiam!:)

    A w wolnej chwili zapraszam do mnie;) Nie masz spamu, więc nie będę Cię zarzucać opisem mojego bloga pod rozdziałem, zostawię tylko zaproszenie;)

    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń