wtorek, 11 lutego 2014

✧2✧ Przełamanie

Następnego dnia obudziłam się jeszcze przed budzikiem, a widząc która jest godzina stwierdziłam, że mam chwilę by chociaż poleżeć. To było zupełnie do mnie nie podobne, że wstaję przed budzikiem nie budzona przez Louisa kilkanaście razy. Przez to wszystko co mnie spotkało ciągle zastanawiałam się czy mogę zaufać nowo poznanej przeze mnie osobie. Chciałam żeby to wszystko się już skończyło, żebym w końcu zaczęła normalnie żyć, tak jak to było przed wypadkiem moich rodziców. 
Powoli zwlokłam się z łóżka, przeciągając się. Wzięłam z krzesła ubrania, przygotowane poprzedniego dnia i poszłam do łazienki. Stojąc przed lustrem próbowałam pozbyć się z mojej głowy obrazu Harry'ego, który pojawił się nawet w moim śnie. To było bardzo miłe, że obronił mnie przed Barbarą, ale zdecydowanie za dużo o nim myślę. Ubrałam się i przygotowałam do szkoły. 
Wchodząc do kuchni zauważyłam Louisa siedzącego przy stole, a raczej śpiącego z głową opartą o stół. Doceniam to, że sam zarabiał na naszą dwójkę, ale czasami się przepracowywał. Podeszłam do niego i szturchnęłam go pięścią w ramię. 
– Wstawaj śpiąca królewno. – zażartowałam nastawiając wodę na kawę. 
– Jeszcze chwileczkę mamusiu… – wymamrotał obracając głowę na drugi bok. Nagle zaczął przeklinać pod nosem i syknął łapiąc się za włosy. 
– Co się dzieje Lou? – odwróciłam się w jego stronę marszcząc brwi. – O boże, co Ci się stało? 
Po jego twarzy spływała malutka stróżka krwi, a jego nos był siny. Chwyciłam ścierkę i podeszłam do niego każąc mu się pochylić do przodu. 
– Louis, powiesz mi wreszcie co Ci się stało? – zapytałam nerwowo. 
– Dobra, już dobra… – znów syknął z bólu kiedy przykładałam mu ręcznik do rany. – W pracy ktoś z rozmachem otworzył drzwi kiedy szedłem korytarzem i dostałem prosto w twarz… Możesz tak mocno nie przyciskać tej szmatki do mojego nosa? 
– Przepraszam… – westchnęłam cicho. – Dlaczego od razu tego nie opatrzyłeś albo nie pojechałeś do szpitala? Zresztą…  Przytrzymaj sobie to tak, ja muszę już biec do szkoły bo zaraz się spóźnię. – odeszłam do niego łapiąc za plecak i skierowałam się do wyjścia. Zatrzymałam się przy drzwiach spoglądając na niego. – Lepiej idź z tym do lekarza, bo może być złamany. 
– Dobrze mamo, poradzę sobie. – powiedział ironicznie, przewracając oczami. 
Zaśmiałam się cicho i wyszłam z domu, po czym założyłam słuchawki na uszy kierując się w stronę szkoły. Po przejściu kilkunastu metrów odniosłam wrażenie, że jestem śledzona. W przedniej szybie auta, zaparkowanego przy krawężniku, zauważyłam, że idzie za mną jakaś zakapturzona postać. To mógł być jakiś przypadkowy przechodzień, ale mimo wszystko czułam zaniepokojenie. Chyba zaczynało się dziać ze mną coś złego, bo od ponad tygodnia czułam się obserwowana.  
Po dotarciu na teren szkoły niepewnie kroczyłam w stronę drzwi wejściowych. O murek oddzielający trawnik od ścieżki stała oparta Barbara i jej koleżaneczki, które uważnie mierzyły mnie wzrokiem. Na szczęście słuchawki chroniły mnie przed światem zewnętrznym, a głos Tylera Josepha skutecznie zagłuszał docinki Barbary. Spojrzałam w ich stronę akurat kiedy się śmiały i mogłam się tylko domyślać, że chodziło o mnie. Weszłam jak najszybciej do budynku, starając się unikać wzroku innych osób, ale nie było to takie łatwe kiedy już drugiego dnia zgubiłam się w szkole. W takich właśnie momentach nasilał się mój lęk przed ludźmi i dostałam ataku paniki. Oparłam się o zimną ścianę korytarza, na którym o tej porze jeszcze nikogo nie było. Starając się zapanować nad niespokojnym oddechem, położyłam dłoń na klatce piersiowej. Po kilku głębszych oddechach, kiedy plątanina emocji w mojej głowie nieco się uspokoiła, sprawdziłam godzinę na telefonie. 7:47. Zostało niewiele czasu na odnalezienie się w ogromnym budynku szkoły. Westchnęłam cicho, dając głośniej muzykę, bo akurat rozbrzmiały pierwsze dźwięki mojej ulubionej piosenki Arctic Monkeys. 
Ruszyłam w przypadkowo wybranym kierunku i zdałam się na los. Na szczęście udało mi się przypomnieć drogę do głównego holu, w którym było już pełno ludzi. W tłumie dostrzegłam chłopaka z mojej klasy i poszłam za nim, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważy i niczego złego sobie o mnie nie pomyśli. Jeszcze przed dzwonkiem znalazłam się w klasie. Przeszłam przez całą klasę na tył zdejmując słuchawki. Niepewnie usiadłam w ostatniej ławce obok Harrego, bo właściwie tylko to miejsce było wolne, pomijając dwie ławki zajmowane przez Barbarę i jej koleżaneczki. 
– Cześć – powiedziałam nieśmiało i uśmiechnęłam się lekko w stronę chłopaka jednak on odwrócony był w stronę okna.
Chłopak dopiero po chwili odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się lekko. Kiedy zobaczyłam jego twarz, aż podskoczyłam ze zdziwienia. Miał spuchnięte oko, a jego dolna warga była rozcięta i sina. 
– Co ci się stało? 
– Oh, to nic takiego... – odpowiedział wzruszając ramionami. – Rano miałem małą sprzeczkę z pewnym kolesiem. 
Od razu przypomniałam sobie obitą twarz Louisa. Mam nadzieję, że to nie jego spotkał rano. 
– Mogę wiedzieć o co poszło? 
Chłopak wzruszył ramionami, jakby nic się nie stało. Miałam dziwne wrażenie, że któryś z nich może mnie okłamywać. 
– Ofiara znów miała czelność pokazać się w szkole! – krzyknęła Barbara wchodząc do klasy. Ten dzień jeszcze dobrze się nie zaczął a mój humor właśnie się popsuł . 
– Daj jej spokój. – mruknął Harry do tej pustej lali z zadziwiającym spokojem. 
Dziewczyna mrucząc coś pod nosem usiadła na swoje miejsce. Spojrzałam w jej stronę a ona przeszyła mnie wrogim spojrzeniem. 
– Wszystko okey? – zapytał troskliwie zielonooki przysuwając się lekko do mnie. 
– Ze mną tak, ale ty nie wyglądasz najlepiej. 
– Daj spokój Lux. Już mówiłem, to nic takiego. Nie musisz prowadzić śledztwa… – mruknął trochę zdenerwowany. 
Zachowywał się inaczej niż wczoraj, był rozdrażniony, z pewnością z powodu tej bójki. Próbowałam skupić się na tym, co tłumaczy nam nauczyciel, ale czułam na sobie przeszywający wzrok Harry'ego, który mnie rozpraszał. Zaczęłam nerwowo szukać długopisu w piórniku kiedy nauczyciel zaczął podawać przykłady do rozwiązania. Po raz pierwszy chciałam zrozumieć matematykę, której tak nienawidziłam. Nie chciałam chciałam po raz kolejny być kłopotem dla swojego brata. Odwróciłam się w stronę chłopaka z pytaniem czy mógłby pożyczyć mi coś do pisania. Chłopak z lekkim uśmiechem podał mi pióro. W podziękowaniu uśmiechnęłam się do niego.  
Poczułam dziwne, przyjemne ciepło w brzuchu. To było miłe, że ktoś pomagał mi od początku mimo, że do końca mnie nie znał. Nigdy się nie uśmiechałam, a on tak prostym gestem wywołał uśmiech na mojej twarzy. Przez chwilę zapatrzyłam się w okno myśląc o tym, jak jeszcze może zaskoczyć mnie ta szkoła. Z zamyślenia wyrwał mnie głos nauczyciela. 
– To może kolejny przykład rozwiąże nam… Lux. Choć proszę do tablicy. 
– Proszę pana… ja tego nie rozumiem… – powiedziałam cicho patrząc na swój zeszyt. 
– Omawiamy to całą lekcję, dlaczego nie słuchasz? Muszę Cię chyba przesadzić. – Powiedział chłodno nauczyciel. – Zapraszam do tablicy, już. 
– Ale ja naprawdę tego nie rozumiem... westchnęłam pod nosem. 
Powoli wstałam z miejsca czując na sobie wzrok całej klasy. Niepewnie szłam w stronę tablicy słysząc za sobą śmiechy Barbary i jej koleżaneczek. Spojrzałam na zadanie i zbladłam, bo kompletnie nie rozumiałam tego, co właśnie przerabiamy. Na szczęście nauczyciel był na tyle litościwy że pozwolił mi usiąść, mówiąc abym zaczęła słuchać. Poprosił do tablicy Harrego, który bez problemu rozwiązał przykład. 
Przez resztę lekcji skupiałam się na tablicy i na tym, co mówi nauczyciel starannie notując wszystko w zeszycie. Ignorowałam wzrok Harry'ego, który był coraz bardziej krępujący. 
Kiedy zadzwonił dzwonek zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy. Na korytarzu dogonił mnie Harry. 
– Lux, jeśli chcesz bardzo chętnie pomogę Ci z matematyką. – zaproponował, ciągle idąc obok mnie. – Nie chwaląc się, jestem całkiem dobry, a widziałem, że za bardzo sobie nie radzisz. 
– Dzięki za propozycję, ale jakoś sobie poradzę z ogarnięciem zaległości... – wzruszyłam obojętnie ramionami. 
– Jeśli zmienisz zdanie to napisz do mnie. – wcisnął mi do ręki małą karteczkę, jak się domyśliłam z jego numerem telefonu.
– Jasne...
*
Na długiej przerwie postanowiłam pójść na stołówkę, bo od rana jeszcze niczego nie zjadłam. Kupiłam sałatkę, ostatnio nie miałam w ogóle apetytu, ale nie mogłam się głodzić. Znalazłam wolny stolik gdzieś z dala od innych, lecz po chwili przysiadł się do mnie mój zielonooki "prześladowca". 
– Hej Belle… Odchudzasz się? – uniósł brew patrząc na moją sałatkę. 
– Cześć – mruknęłam przewracając oczami. – Nie odchudzam się, po prostu lubię sałatki... 
– Coś się stało? 
– Martwisz się o mnie? – spojrzałam na niego unosząc brwi. – U mnie wciąż to samo, ale za to Ty nie wyglądasz najlepiej z tym siniakiem na twarzy. 
– Już Ci to tłumaczyłem, przestań drążyć temat. – odezwał się stanowczo. 
Westchnęłam, skupiając się na kończeniu mojej sałatki. Modliłam się w duchu by Barbara się tutaj nie pojawiła. 
– Jessica robi imprezę dzisiaj wieczorem. – zagadał w pewnym momencie.– Dostałem zaproszenie i pomyślałem, że może poszłabyś tam ze mną? 
Dopiero po chwili podniosłam na niego wzrok, orientując się, że nikogo innego nie było obok. 
– To było do mnie? Oh, wiesz… wydaje mi się, że nie będę tam mile widziana. W końcu jestem ofiarą… – westchnęłam cicho podpierając się. 
– Daj spokój Lux, nie zachowuj się jakbyś faktycznie nią była. Jesteś tu nowa, okay, ale pokaż im wszystkim, że nie dasz sobą pomiatać. 
– Masz rację. – pokiwałam lekko głową. – Tylko jest jeszcze jeden kłopot... Mój brat jest nadopiekuńczy i z pewnością będę miała problem z przekonaniem go żebym mogła wyjść w ogóle z domu. Od momentu naszej przeprowadzki zdecydowanie zaczął przesadzać z kontrolowaniem mnie. 
Wydawało się mi, że Harry spiął się prawie niezauważalnie, a jego żuchwa zacisnęła się lekko. Po chwili jednak rozluźnił się i westchnął cicho. Przyglądałam mu się uważnie by rozpoznać co było przyczyną tego spięcia. Możliwe, że zdenerwowało go to, co powiedziałam, choć nie powiedziałam nic złego, a może przypomniał sobie o czymś, co mogło go zdenerwować. 
– Lux, wyluzuj i choć raz złam zasady. Będę po ciebie przed 20 i nie chcę słyszeć sprzeciwu. – wstał nie dając mi niczego powiedzieć i po prostu poszedł w kierunku wyjścia ze stołówki.  
Nie miałam ochoty iść na tą imprezę by nie stać się pośmiewiskiem, ale nie chciałam zrażać do siebie jedynej osoby, która ze mną rozmawia. Z drugiej strony miałam wrażenie, że Harry ma w tym wszystkim ukryte intencje. 

*
Kolejne zajęcia mijały bardzo powoli, jednak tym razem samotnie, ponieważ Harry po naszej rozmowie już nie pojawił się na innych lekcjach. Sama chętnie urwałabym się z lekcji, ale gdyby tylko mój brat się o tym dowiedział to z pewnością już do końca życia byłabym uziemiona. 
Po lekcjach chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Kiedy dochodziłam już do domu na podjeździe zauważyłam zupełnie obcy samochód. Od razu pomyślałam o tym, że to Harry, ale chwilę później przypomniałam sobie auto, którym mnie podwoził wczoraj pod dom. Powoli weszłam do domu rozglądając się. Już od drzwi przywitały mnie krzyki Louisa i jego dziwnych kolegów oglądających jakiś mecz. Nie zwracając na siebie uwagi poszłam szybko do swojego pokoju. Byłam zdziwiona widząc go w domu, bo zawsze o tej porze siedział już w pracy. Widocznie musiał wziąć wolne, nie dziwię mu się, był wyraźnie przemęczony ciągłą pracą. 
Leżąc na łóżku, zastanawiałam się czy w ogóle powinnam iść na imprezę z Harrym. Tym bardziej, że Jessica, u której miała ona być, jest jedną z podwładnych królowej Barbary. Stwierdziłam, że nie mogę ciągle trzymać się na uboczu. Chyba pora coś zmienić w swoim życiu i zacząć wychodzić do ludzi. Tym bardziej, że będę tam z Harrym, więc będę mogła poczuć się nieco pewniej. 
Wstałam z łóżka i poszłam do salonu.  
– Louis możemy chwile pogadać? – zapytałam nieśmiało, widząc nadal siedzących w salonie kolegów mojego brata. 
Louis powoli wstał z kanapy, jeszcze komentując mecz i poszedł za mną do kuchni. 
– Nie martw się, już sobie poradziłem z siniakami. – wzruszył lekko ramionami, opierając się o blat. Jego twarz faktycznie wyglądała już o wiele lepiej. 
– Ja nie w tej sprawie. 
– To o co chodzi? 
– Widzisz... - zaczęłam niepewnie – Dzisiaj wieczorem jest impreza u takiej Jessici i chciałam na nią pójść... 
– Jasne, w czym problem?  
– Zaprosił mnie na nią kolega z klasy. – przygryzłam lekko wargę. 
– Który kolega? 
– Ten, który mnie wczoraj podwiózł... 
– Właściwie to i tak nie wiem kto to jest. – wzruszył ramionami. – Mam tylko nadzieję, że on odwiezie Cię później do domu. 
– O to się nie martw. 
– Tylko żadnego alkoholu moja droga. – powiedział stanowczo, krzyżując ręce na piersi. 
– Ja mam 17 lat Louis, nie musisz mi tego mówić... 
– Owszem, muszę. Jestem twoim starszym bratem. – rozczochrał moje włosy z uśmiechem i wrócił do swoich kolegów. 
Wróciłam do swojego pokoju i znów położyłam się na łóżku. Gapiąc się w sufit, zaczęłam się zastanawiać czy pójście na tą imprezę jest w ogóle dobrym pomysłem. Tylko teraz było już za późno na zmianę decyzji. Nie chciałam żeby Harry zaczął o mnie źle myśleć. 
Spojrzałam na zegarek, stojący na szafce przy łóżku. Dochodziła godzina 19:30, a ja nadal nic ze sobą nie zrobiłam. 
Oh nie, za niedługo będzie tu Harry. – pomyślałam, wstając powoli z łóżka. 
Stanęłam przed szafą, zastanawiając się co byłoby najodpowiedniejsze na taką imprezę. Moje ubrania raczej nie pasowały do stylu tych bogatych lalek. Stwierdziłam, że nie będę się dopasowywać do nich, zostanę sobą. Założyłam koszulkę z krótkim rękawem w kolorze khaki i czarne, długie ogrodniczki. Włosy spięłam w wysokiego kucyka i byłam już gotowa do wyjścia. Pozostało mi tylko poczekać na Harrego. 
Przed godziną 20 usłyszałam dzwonek do drzwi. Wręcz wybiegłam ze swojego pokoju żeby je otworzyć. Jednak mój brat okazał się być szybszy. 
– Przynajmniej poznam tego twojego kolegę. – uśmiechnął się do mnie, ale kiedy otworzył drzwi, spoważniał. 
Harry i Louis przez dłuższy czas patrzyli na siebie w milczeniu, a ja kompletnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Stałam z boku i czekałam na jakąkolwiek reakcję Louisa. Myślałam, że się tylko zgrywa, żeby wystraszyć biednego chłopaka. Po chwili jednak nastąpił wybuch. 
– Ty podstępna kurwo! – krzyknął Louis trzaskając drzwiami, zamykając je tuż przed nosem zaskoczonego chłopaka. Zamurowało mnie. – Nigdzie z nim nie pojedziesz! 
Wrzasnął na mnie wyraźnie wściekły. 
– O co Ci chodzi? Co ten chłopak Ci takiego zrobił? – zapytałam marszcząc brwi. Próbowałam zrozumieć całą tą sytuację. 
– To moja sprawa, ale Ty na pewno nigdzie z nim nie pojedziesz! Wracaj do pokoju... – westchnął i odwrócił się do mnie plecami, kierując się do salonu, gdzie czekali na niego koledzy, śmiejący się z całej tej sytuacji. 
– Nienawidzę Cię! – krzyknęłam, biegnąc w stronę mojego pokoju. 
Od kiedy zostaliśmy sami, zawsze znajdował jakąś banalną wymówkę żeby niszczyć moje kontakty z ludźmi. W każdym nowo poznanym chłopaku znajdował jedną, nieistotną dla mnie wadę, która przeszkadzała mu do tego stopnia, że zakazywał mi kontaktów z nim. 
Kiedy tylko weszłam do pokoju, dobrze zamknęłam drzwi i otworzyłam szufladę szafki przy łóżku. Wyjęłam z niej moje jedyne pocieszenie – zdjęcie rodziców i żyletkę. W gorszych momentach to zawsze mi pomagało. Jeszcze wczoraj myślałam, że wszystko się zmieni, ale jak zwykle było to chwilowe złudzenie. Nacięłam skórę na ręce w taki sposób, aby nie pozostały tam większe blizny. Chciałam uniknąć zdemaskowania. Patrzyłam na zdjęcie rodziców, wspominając wszystkie dobre chwile spędzone z nimi. 
Po chwili usłyszałam ciche pukanie w okno. Mimowolnie spojrzałam w tamtą stronę, nerwowo zaczęłam chować wszystko do szuflady, a rękę owinęłam bandażem. Podeszłam do okna i w pierwszej chwili, mimo że jeszcze było dość jasno, nie zauważyłam nikogo. Lekko rozchyliłam usta w zdziwieniu, widząc wyłaniającą się zza drzewa znajomą postać. 
Otworzyłam okno i wychyliłam się trochę. 
– Harry? –  zapytałam cicho i rozejrzałam się dookoła. 
– Tak, nie odejdę stąd póki ze mną nie wyjdziesz... – stanął bliżej mojego okna, kiedy zorientował się, że nikt inny go nie usłyszy. 
Odwróciłam się na moment w stronę lustra, stojącego niedaleko okna. Miałam napuchnięte oczy, więc chłopak bez problemu zorientuje się, że płakałam. Nie chciałam, żeby już na samym początku znajomości poznał mnie od tej bardziej problematycznej strony. 
– Lux, wszystko okay? – zapytał troskliwie. 
– Nie chcę o tym mówić. –  otarłam policzki z resztek łez i znów spojrzałam przez okno. – Nie wiem co mój brat ma do Ciebie... Nie chciałam żeby to tak wyszło. Przepraszam za niego.  
– Nie przepraszaj, chyba nawet go rozumiem... – westchnął cicho. 
– W takim razie chodźmy na tą imprezę. Mój brat nie musi o niczym wiedzieć. Do jutra na pewno nie zajrzy do mojego pokoju więc nawet się nie zorientuje, że mnie nie ma. 
– Więc skacz, Belle. Złapię Cię. – uśmiechnął się do mnie lekko, wystawiając ręce. 
Chwilę później znajdowałam się już w jego ramionach. To uczucie było dokładnie takie, jak to sobie wyobrażałam poprzedniego dnia. Może nawet lepsze. Postawił mnie na ziemi i przyjrzał mi się uważnie. 
Ma chère, tu es magnifique.* – powiedział z pięknym, francuskim akcentem. Był to język, który znałam doskonale z powodu mojego ojca. Od urodzenia mieszkał we Francji, dopiero po poznaniu mojej mamy razem wyjechali do Ameryki. 
– Dziękuję. – uśmiechnęłam się delikatnie, zawstydzona. 
Na szczęście chłopak nawet nie zauważył bandażu na mojej ręce, co pozwoliło mi uniknąć tłumaczenia się. 
Po cichu wymknęliśmy się z posesji i ruszyliśmy w stronę jego auta, zaparkowanego kilka domów dalej. W tym właśnie momencie postanowiłam zakończyć życie w ciągłej żałobie. Rodzice z pewnością chcieliby mojego szczęścia. Nie mogłam ciągle podporządkowywać się bratu, który i tak mnie nie rozumie. 
________________
*Ma chère, tu es magnifique. – Moja droga, jak pięknie wyglądasz. 

5 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział :D I ta ciekawość.. kto jest u Louis'a?!! Aww.. i w ogóle :3 Czekam na next'a z wielką niecierpliwością ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super:D Podoba mi się ten fanfiction.Nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaciekawiłaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowity! Szybko dodawajcie następny! Nie mogę się go już doczekać! ♥ Hmm, przypuszczam ,że może siedzieć z Harry'm. Może razem prowadzą jakiś brudny biznes? =o Kolejny raz moja fantazja :) Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. BBBBBBOOOOSSSSSKKKIIII !!!!!!!! czekam na następny roździał kochana <3333

    OdpowiedzUsuń